Przyznaję, wielokrotnie zastanawiałam się nad tym pytaniem. Mając w rodzinie osobę uzależnioną borykamy się codziennie z zaprzeczaniem oczywistym faktom, z manipulacją, z kłamstwami i agresją. Często nie wytrzymujemy i nasza komunikacja jest „od ściany, do ściany” – najpierw grzecznie prosimy, potem uniżenie błagamy, a kiedy to kompletnie nie odnosi skutku, wpadamy w gniew i głośno dajemy upust swojej frustracji. To zwykle nic nie zmienia, powoduje jedynie agresję drugiej strony. Nie jestem tu bez winy. Pamiętam, w początkowej fazie naszego zmagania z uzależnieniem naszego syna, niejednokrotnie „puszczały mi nerwy” i niejedna karczemna awantura była zawiniona przez moje poczucie absolutnej bezradności i niemożności wytłumaczenia synowi czegoś, co dla mnie wydawało się oczywiste. A jestem osobą dość choleryczną. Potem miałam poczucie winy, syn z triumfem obnosił swoją krzywdę i zastanawiałam się, jak Młodemu Człowiekowi zadośćuczynić za moje paskudne zachow...
TWO STEPS AHEAD...