Przejdź do głównej zawartości

Istotny przykład: THC (Część III)

I oto trzecia, ostatnia część rozdziału trzeciego książki Judith Grisel - „Never Enough”. Muszę się z nim rozstać. Trochę mi przykro, bo myślę, że to tekst, który może być znaczący dla polskiego czytelnika zainteresowanego wiedzą na temat narkotyków i uzależnienia.

Dla mnie osobiście to też odrobinę trudne, bo bardzo dobrze bawiłam się tłumacząc ten rozdział – jest fajnie napisany i chyba w trakcie pracy nad nim, nawiązałam bardzo osobistą relację z tym fragmentem. Mam ogromny szacunek do Judy za jej szczerość i chciałabym, żeby więcej było i u nas tak otwartych osób, będących w stanie przyznać się do problemu z pewnym wdziękiem i poczuciem humoru.

Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec tego romansu, że być może, uda mi się przetłumaczyć dla polskiego czytelnika całą tą książkę. Będę się starać!



Never Enough: The Neuroscience And Experience Of Addiction, Judith Grisel, 2019


Skutki

Kiedy już wytrzeźwiałam, trochę ponad rok zajęło mi przeżycie choć jednego dnia bez ochoty na drinka, ale pragnienie upalenia się ustąpiło dopiero po dziewięciu latach. Najdłużej trwało, zanim mogłam wybrać się bezpiecznie na koncert, szczególnie jeśli w pobliżu było zioło. Dobra trawka mogłaby wywołać u mnie atak paniki. Zaczęłabym się pocić i denerwować i pewnie musiałabym wyjść. Podczas tego prawie dziesięcioletniego czyśćca, zerwałam z całkiem fajnym facetem (świetnym kucharzem i przyzwoitym narciarzem), tylko dlatego, że od czasu do czasu chciał zapalić. Choć nie robił tego w mojej obecności, nie byłam nawet w stanie znieść myśli, że może gdzieś śmiać się do rozpuku, kiedy ja tak bardzo za tymi wrażeniami tęsknię. Teraz brzmi to śmiesznie, ale mam nadzieję, że to zrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, że choć lubię wszystkie narkotyki, trawa jest tym, który uwielbiam.

Jak można przewidzieć, chroniczne używanie THC prowadzi do poważnych konsekwencji. Mózg dostosowuje się poprzez regulację negatywną układu kannabinoidowego [2]. „Regulacja negatywna” to ogólne pojęcie opisujące procesy działające w celu zapewnienia homeostazy, co w tym przypadku przekłada się na dramatyczne zmniejszenie liczby i wrażliwości receptorów CB1. Bez znacznych ilości zioła, wszystko staje się nudne i nieinspirujące.

Od wielu lat toczy się debata, pod wieloma względami zbliżona do tej o wpływie palenia na zachorowalność na raka, która ma ostatecznie wyjaśnić, czy nadużywanie marihuany prowadzi do zespołu amotywacyjnego („amotywacyjny” oznacza brak motywacji). Na przykład, czy regularne palenie jest powodem spędzania długich godzin na kanapie przy telewizorze, czy raczej zdarza się tak, że ludzie lubiący siedzenie i oglądanie kreskówek (czy zbieranie na plaży muszelek), lubią też marihuanę? Ponieważ korelacja nie oznacza tym samym przyczyny, firmy tytoniowe przez dziesięciolecia argumentowały, że predyspozycje do zachorowań na raka i tendencja do wdychania dymu papierosowego losowo występują u tych samych osób. W obu przypadkach, zdrowy rozsądek i nagromadzone dowody skłaniają do podobnych wniosków. Negatywna regulacja receptorów CB1 może powodować, że użytkownik będzie mniej predysponowany do zawodów wymagających kreatywności, czy innowacyjnego myślenia, czyli takich cech jakie - jak się wydaje - marihuana mogła wzmacniać na początku używania.

Moje pierwsze miesiące bez zioła były szczególnie ponure. Mimo, że byłam w nowym środowisku, z nowymi znajomymi i niezliczonymi nowymi doświadczeniami, jednak bardzo mało z nich pamiętam. Wszystko, co przeżywałam przypominam sobie jako niewiarygodnie nudne (w dodatku czułam niepokój, smutek i wstyd). Jednak, jakieś trzy miesiące od rozpoczęcia mojego nowego życia bez narkotyków, gdy spacerowałam ulicami Minneapolis, nagle prawie padłam na kolana. Uderzył mnie blask jesiennych kolorów. Dookoła mnie były miliony odcieni pomarańczu, czerwieni, żółci i zieleni; musiałam się czuć tak, jak pierwsi widzowie kolorowych filmów. Skąd to się wszystko wzięło? Krótko mówiąc, wraz z trwaniem mojej abstynencji cofnęła się negatywna regulacja. Wraz z regeneracją receptorów powróciła mi zdolność dostrzegania codziennego piękna.

Na moje szczęście, po dziewięciu długich latach izolowania się, pewnego dnia zdałam sobie sprawę, że już nie tęsknię za marihuaną. Przez jakieś kolejne dwadzieścia lat rozkoszowałam się wolnością! Mogłam być w pobliżu zioła, nie czując się, jak ostatnia dziewczyna podpierająca ścianę na potańcówce. A potem weszłam w okres przedmenopauzalny i naprawdę zrozumiałam, czemu ten narkotyk istnieje na naszej planecie. Choć nie paliłam od trzydziestu lat, po prostu wiedziałam, że to byłoby idealne antidotum na drażliwość, nadwrażliwość i frustrację codziennymi zadaniami. A takie właśnie były objawy mojej przemiany. Podczas kilku pierwszych lat, kiedy moje hormony szybowały w dół, nie tylko oddałabym lewą rękę żeby móc zapalić, ale sama bym ją sobie odcięła i czułabym, że to dobry interes. Tęsknota nie tylko wróciła, ale jakoś tak dojrzała. Fantazjowałam nawet, że zachoruję na raka i lekarz uzna za konieczne zapisać mi marihuanę. Hmmm, choroba zagrażająca życiu, ale mogłabym się odprężyć! Powodem, dla którego nie zaczęłam palić pomimo chęci był fakt, że znałam cenę, którą przyszłoby mi zapłacić za tą cudowną ucieczkę. Wszystkie sprawy w moim życiu, które nauczyłam się cenić - moja praca intelektualna, rodzina, inne ambicje i pasje – straciłyby sens w zderzeniu z siedzeniem z nabitą fajką.

Mam przyjaciela i współpracownika. Jest mądrym profesorem, w dobrym uniwersytecie. Kiedyś dużo pił, ale niektóre z efektów alkoholu były dla niego co najmniej żenujące, jeśli nie dyskwalifikujące taki sposób spędzania czasu. Zaczął więc palić trawę. Kiedy już kładli dzieci do snu, on i jego żona relaksowali się z jointami. Zauważył, że jeśli troszkę wypalił przed wypełnianiem “obowiązków taty”, był, jak to określił, bardziej zaangażowanym rodzicem. Pociągając tylko dwa buchy, był w stanie dłużej bawić się z dziećmi, a podwożenie ich do szkoły, ich treningi i przygotowywanie posiłków wydawało mu się mniej irytujące i nużące. „Dobra” –powiedziałam. „A jakie to jest, kiedy nie jesteś na haju?” – „Coraz bardziej irytujące i nużące” – przyznał.

Tak więc, jeśli palisz trawę, pamiętaj, że używanie nieregularne i okresowe jest najlepszym sposobem zapobiegania regulacji negatywnej i jej opłakanych skutków: tolerancji, uzależnienia i utraty zainteresowania niewzmocnionym sztucznie światem.

[2] Regulacja negatywna receptorów CB1 następująca po chronicznym przyjmowaniu narkotyków aktywujących miejsca wiązania THC została dobrze udowodniona w licznych badaniach, między innymi przez Christophera S. Breivogela et al et al., “Chronic Delta9-Tetrahydrocannabinol Treatment Produces a Time-Dependent Loss of Cannabinoid Receptors and Cannabinoid Receptor-Activated G Proteins in Rat Brain,” Journal of Neurochemistry 73, no. 6 (1999); Laura J. Sim-Selley and Billy R. Martin, “Effect of Chronic Administration of R-(+)-[2,3-Dihydro-5-methyl-3-[(morpholinyl) methyl]pyrrolo[1,2,3-de]-1,4-benzoxazinyl]-(1-naphthalenyl) methanone Mesylate (WIN55,212–2) or Delta(9)-tetrahydrocannabinol on Cannabinoid Receptor Adaptation in Mice,” Journal of Pharmacology and Experimental Therapeutics 303, no. 1 (2002); João Villares, “Chronic Use of Marijuana Decreases Cannabinoid Receptor Binding and mRNA Expression in the Human Brain,” Neuroscience 145, no. 1 (2007); Victoria Dalton and Katerina Zavitsanou, “Cannabinoid Effects on CB1 Receptor Density in the Adolescent Brain: An Autoradiographic Study Using the Synthetic Cannabinoid HU210,” Synapse 64, no. 11 (2010); Jussi Hirvonen et al., “Reversible and Regionally Selective Downregulation of Brain Cannabinoid CB1 Receptors in Chronic Daily Cannabis Smokers,” Molecular Psychiatry 17, no. 6 (2012).



(tłumaczenie za zgodą wydawnictwa - Ewa Karolczak-Wawrzała)


Komentarze