Przejdź do głównej zawartości

Motywowanie bliskiego uzależnionego do podjęcia leczenia



Długo mnie tu nie było. Najpierw, w lekkiej panice poszukiwałam czasu, potem, w nie mniejszej panice, szukałam motywacji do zrobienia czegokolwiek.

Święta Bożego Narodzenia i koniec roku to dla mnie niełatwy czas. Wszyscy jesteśmy bombardowani przepisami, jak powinny wyglądać idealne, rodzinne święta, pełne miłości i ciepła. Ja ten obrazek właściwie kupuję, chciałabym, żeby ten czas był takim magicznym „zanurzeniem” w bezwarunkowej miłości, życzliwości i wsparciu. Moja rodzina tak jednak nie funkcjonuje. Pomijając mojego uzależnionego syna, z którym nie mam kontaktu (co uważam za słuszne, choć bardzo bolesne), relacje z moimi rodzicami także praktycznie nie istnieją. Efekt jest taki, że okres świąt i koniec roku to dla mnie czas niewesołych refleksji i trudnych emocji.

Ale dość o mnie! Przygotowałam dla Was tekst o metodzie motywowania do leczenia o nazwie CRAFT. Tekst, moim zdaniem, nie wyjaśnia w pełni na czym polega ta technika, więc parę słów wstępu.

CRAFT (Community Reinforcement and Family Training) - Technika wzmocnienia i treningu rodzinnego. Została zaprojektowana z myślą o uzależnionych, którzy odmawiają podjęcia leczenia. CRAFT stoi na stanowisku, że nie należy wywierać na te osoby presji, natomiast motywowanie odbywa się pośrednio i subtelnie poprzez członka rodziny, nazywanego Zainteresowaną Ważną Osobą (Concerned Significant Other - CSO).
Terapeuci pracujący metodą CRAFT uczą CSO, jak zmieniać środowisko domowe uzależnionego tak, by nagradzać zachowania promujące trzeźwość. Bardzo ważne dla powodzenia jest stosowanie pozytywnej komunikacji.
Wraz z pomocą w motywowaniu uzależnionego do podjęcia terapii, CRAFT skupia się także na podwyższeniu poczucia zadowolenia u CSO. W tym celu uczy identyfikacji obszarów życia, w których członkowie rodziny chcieliby dokonać zmian, a potem towarzyszyć im w opracowywaniu strategii osiągania celów.
Badania wykazały, że CAFT jest dwa do trzech razy bardziej efektywny w motywowaniu opornych uzależnionych do leczenia, niż tradycyjny model Al-Anon, czy model interwencji Johnsona.

(tekst na podstawie: Robert J. Meyers, Hendrik G. Roozen i Jane Ellen Smith, The Community Reinforcement Approach. An Update of the Evidence)


Mnie ta metoda dość przekonuje, choć jestem zdania, że w wielu przypadkach nie jest możliwa do realizacji. Choćby dlatego, że wymaga zaangażowania zarówno członków rodzin, jak terapeutów. Na domiar złego – musi istnieć choćby szczątkowa chęć komunikacji ze strony uzależnionego członka rodziny, a to nie zawsze ma miejsce.

W każdym razie – chętnych zapraszam do lektury!

Motywowanie bliskiego uzależnionego do podjęcia leczenia

Badania pokazują, że tylko około 20% wszystkich uzależnionych od opiatów decyduje się na leczenie.
(Statystyki dotyczą Stanów Zjednoczonych, nie znam aktualnych badań polskich, nie mamy też epidemii uzależnienia od opiatów, ale faktem jest, że „nasi” uzależnieni też nie wykazują dużej gotowości podjęcia terapii, wiem to z autopsji - E.K-W).
Kiedy przyjdzie nam patrzeć, jak ktoś, kogo kochamy cierpi w pułapce uzależnienia, naszą jedyną nadzieją jest, że pewnego dnia podejmie decyzję o leczeniu. Doświadczenie, ale także próby, błędy i trening zawodowy, nauczyły mnie, że istnieją kroki, które możemy podjąć, żeby osiągnąć ten cel.

Ale najpierw pozwól mi powiedzieć bolesną prawdę – nie znamy drogi do zdrowienia, którą wybierze nasze dziecko. Zawsze przypominam sobie, że sprawy nieczęsto przyjmują obrót, którego oczekiwałam. I tu zaczynają się nasze problemy z lękiem i potrzebą kontroli.

Dla mnie to była wyczerpująca walka. Opisałam ją w mojej książce „Unhooked” (Koniec uzależnienia – tłum E.K-W). Nie chcąc umożliwiać trwania mojego syna w uzależnieniu od leków przeciwbólowych, myślałam, że należy przyjąć twarde podejście. Starałam się tworzyć mu trudności i zmuszać do ponoszenia konsekwencji w nadziei, że znienawidzi takie życie i zdecyduje się na zmiany.

Sądziłam, że jeśli podniosę to „dno”, od którego ma się odbić, ta oczekiwana decyzja nastąpi szybciej, syn zgłosi się na terapię i nasze życie znowu stanie się normalne.

Podejmując się tego wyzwania, jednocześnie zgubiłam zdrowy rozsądek.

Czasem dobijałam się do drzwi obcych domów i kłóciłam się z ich mieszkańcami, z którymi nie miałam powodu konfrontować się w interesie zdrowia i bezpieczeństwa mojego syna. Zadzwoniłam chyba do wszystkich osób z jego książki telefonicznej (i do ich rodziców, krewnych, przyjaciół i współpracowników), przeprowadzając w tajemnicy śledztwa co do większości z nich.

Stało się to moją obsesją.

Innymi razy, mówiłam do syna szorstko, negatywnie i bez przerwy. Zawstydzałam go i zamęczałam przypominaniem, że życie, jakie prowadzi nie jest takie, jak powinno być. Walczyłam z nim bezlitośnie, żeby uświadomić mu, że tak łatwo nie odpuszczę.

Taka strategia nie tylko nie dała spodziewanych rezultatów, ale sprawiła, że byłam zestresowana, wykończona, nie raz robiłam z siebie idiotkę i, wreszcie sprawiła, że mój umysł stał się bardzo chory.

W międzyczasie nic się nie poprawiało i nikt nie zdrowiał.

Uzdrowienie nie może przyjść do osoby zdesperowanej, grzebiącej w życiu innych ludzi
T.D. Jakes

Dopiero sporo później dr Dominique Simon-Levine z organizacji Allies in Recovery przedstawiła mi metodę CRAFT.

Opis metody CRAFT

Podejście CRAFT zostało opracowane dla zmagających się z uzależnieniem bliskich, którzy nie wyrażają gotowości poddania się terapii. CRAFT opiera się na przekonaniu, że członkowie rodziny mogą odgrywać potężną, pomocną rolę w motywowaniu bliskiego, znajdującego się w fazie zaprzeczania do podjęcia leczenia. CRAFT uczy rodziny efektywnej komunikacji i zachowania wobec kogoś, kto aktywnie nadużywa narkotyków, czy alkoholu. Te umiejętności nie tylko pozwalają zwiększyć do 70% szanse podjęcia terapii przez uzależnionych, ale także pomagają członkom rodzin zmniejszyć reakcje depresyjne, lękowe i złość związane z powstałą sytuacją. Nabyte umiejętności pozwalają uporządkować poplątane komunikaty, złość i frustrację przez użycie pozytywnych wzmocnień i unikanie jakichkolwiek konfrontacji. Członkowie rodzin znają najlepiej swoich bliskich uzależnionych. Poza nauczeniem rodzin skutecznej interwencji, poprzez zastosowanie technik CRAFT, bliscy zmniejszają stres w związkach i uzyskują nową perspektywę zdrowienia.

CRAFT JEST METODĄ EFEKTYWNĄ PONIEWAŻ KONCENTRUJE SIĘ NA ZMIANIE ZACHOWANIA I REAKCJI NA ZACHOWANIA OSÓB ZWIĄZANYCH Z NAMI, A NIE NA WALCE, ŻEBY ICH ZMIENIĆ.

Dwa z najbardziej pomocnych składników:

RZUĆ BROŃ

Rezygnacja z zawstydzania, wskazywania oskarżającym palcem i szpiegowania pozwoli uzyskać przestrzeń dla spokoju i poszukiwania rozwiązań. Umożliwi odbudowę zaufania u obydwu stron.

Ja zrezygnowałam z wypominania w każdej rozmowie bolesnych wydarzeń i złamanych reguł. Zamiast tego zaczęłam podkreślać momenty, które były pozytywne i dawały nadzieję. Czasem wspominałam wakacje, święta i chwile świadczące o tym, jak bardzo mój syn był kochany. Moim celem było, aby miał te myśli przy sobie.

Mój syn powiedział mi później, że te komentarze były jak bomby zegarowe, które wybuchały w jego umyśle przez długi czas. Przypominały mu nie tylko o tym, jak jest kochany, ale jak stabilne może stać się znowu jego życie.

Nie możemy kontrolować czyjegoś zachowania. Lecz możemy dostosować naszą odpowiedź na to zachowanie, tak aby była życzliwa, co z kolei wytworzy spokój, zaufanie, a w efekcie wpłynie też na to zachowanie.

ZAWSZE BĄDŹ GOTOWY

Jedną z taktyk CRAFT jest by zdobyć wiedzę o ośrodkach leczenia uzależnień, znać numery telefonów tych miejsc, które mogą przyjąć twojego uzależnionego (wygodnych pod względem lokalizacji, czy, jeśli to konieczne takich, które zajmują się terapią pacjentów z podwójną diagnozą, itp.). Następnie, umieść tą informację na kartce i zostaw swojemu synowi, czy córce. Może sięgnie po nią w chwili, gdy będzie mieć wątpliwości, czy poczuje niepokój o swoje dalsze życie.

Takie momenty szybko mijają i zwykle zdarzają się, kiedy nie ma cię w pobliżu. Posiadanie pod ręką numeru telefonu i planu działania może być wyjątkowo skuteczne.

Jak wyjaśnia dr Simon-Levine, zamiast organizować niespodziewane spotkania interwencyjne, gdzie uzależniony jest podstępem wciągany w rodzinne zgromadzenie, grupowo zawstydzany, a potem słyszy ultimatum, można spróbować delikatniejszego, mniej zastraszającego podejścia.

Wraz z listą telefonów inną, lepszą metodą przekonania bliskiego do terapii może być zwykła rozmowa w bezpiecznym, kochającym środowisku. Takie środowisko może stanowić dwoje ludzi siedzących przy stole.

Wszystko to powinno dziać się w atmosferze życzliwości i współczucia, ale także należy twardo wyrazić oczekiwania, sugestie i granice.

I znów należy podkreślić – nie możemy dokładnie przewidzieć, co najlepiej zadziała w przypadku jakiejś osoby, to jej droga, nie nasza. Ale możemy pracować dla naszego własnego zdrowienia, czuć się lepiej w trudnej sytuacji i mieć wpływ na rozwój wypadków.

W tej chwili jest w moim życiu osoba, która przeżywa ogromne trudności i stres w życiu rodzinnym i w relacji. Instynktownie, chciałabym interweniować i pomóc. Rozwiązać, naprawić, zakończyć ból i smutek. Bardzo chcę rozwiązać każdy konflikt powodujący rozstanie i zaleczyć go z każdej strony. Zwłaszcza, że dzieje się to podczas wakacji, co w jakiś sposób wydaje się trudniejsze.

Jednakże, nie wiem co może sprawić, że ktoś znajdzie właściwą drogę. Nie mogę postawić przeszkody na czyjejś drodze, choćby ta droga mnie wydała się błędna.

Ktoś może potrzebować walki z jakąś sytuacją, by nauczyć się usiąść, pobyć ze swoim bólem i przepracować trudne emocje. Kiedy doświadczamy bolesnych uczuć i wychodzimy z nich cało, uczymy się nowych metod radzenia sobie z trudnościami. W takim procesie znajdujemy też spokój i budujemy większą siłę. Ludzie potrzebują takich doświadczeń, żeby odnosić zwycięstwa dla samych siebie.

Nie do mnie należy kierowanie tym. Ani naprawianie.

Do mnie należy okazanie wsparcia i zachęty, które wyrażają:
Jestem tu dla ciebie, kibicuję ci, nie mogę uwolnić cię od problemu, ale nie jesteś z nim sam.

Potem już zaczyna się ich własna praca.

Nie wiemy, co spotka nasz bliski na swojej drodze. Czy ta droga wymaga poddania się terapii uzależnień, wyleczenia traumy, czy innych lekcji, które napotka w swojej podróży. Prostowanie ścieżek czyjegoś życia, gdy staną się bolesne i stanowią wielkie wyzwanie nie jest naszym zadaniem. Naszym zadaniem jest okazanie życzliwości i siły, kiedy będą po nich kroczyć.

Każdy z nas musi znaleźć swoją drogę.

Będąc uważnymi, by dbać o siebie, gdy towarzyszymy tym, na których nam zależy, zawsze możemy mocno trzymać się nadziei. Nie możemy wiedzieć, co wydarzy się następnego dnia. Przełomy zdarzają się. Drogę można zmienić. Rodziny często zdrowieją!

Nie możesz zmusić kogoś, by zrozumiał przekaz, na który nie jest gotowy, jednak nie wolno ci lekceważyć siły zasiania ziarna
autor nieznany


Ja wciąż się uczę.


Annie Highwater - oryginalny tekst

(tłumaczenie i adaptacja Ewa Karolczak-Wawrzała)

Komentarze

  1. Witam.W przypadku mojego syna ta metoda nie zadziałała. Jestem matką u zaleznionego dziecka od amfetaminy.bSyn ma 18 lat więc jedyną drogą była interwencja
    Na leczeniu wytrzymał 10 dni.Zabrali bo koledzy.Od dwóch miesięcy wynajmuje mieszkanie pracuje i uczy się w systemie zaocznym.Moja rodzina skutecznie umożliwia mu trwanie w nałogu.Mnie nie chce znac.Gdyby nie grupa wsparcia,to pewnie dalej tkwilabym we wspoluzaleznieniu z chorym dzieckiem.Mimo ze jestem z wyksztalcenia pedagogiem resocjalizacji to trudno mi było odnaleźć się w tej sytuacji.Mam nadzieję że kiedyś wyzdrowieje i modlę się żeby jego dno nie było w miejscu wiecznego odpoczynku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Ci za komentarz, to dla mnie bardzo ważne.
      Szczerze powiedziawszy, opierając się na moich doświadczeniach (własnych i grupowych), sądzę że najskuteczniejszą metodą motywacji jest pozwolenie uzależnionemu na ponoszenie konsekwencji swojego postępowania. W przypadku mojego syna działało to na tyle skutecznie, że decydował się na terapię już 9 razy. Wytrwanie w terapii to już inna kwestia.
      To jednak trudna droga, zwłaszcza dla matek. Technika CRAFT jest bardzo fajna i warto parę rzeczy z niej wyciągnąć.
      Moim zdaniem, nawet w rodzinach w których nie ma problemu uzależnienia, warto przyjrzeć się sposobowi komunikowania. Nierzadko okaże się, że w rozmowach o sprawach trudnych przyjmujemy rolę prokuratora i sędziego, a nie życzliwego przyjaciela. I druga ważna sprawa - żeby nie zapominać o sobie, bo często my - matki uzależnionych warunkujemy osiągnięcie naszego zadowolenia sytuacją naszych dzieci, na którą nie mamy wpływu. Tak, jak teraz Ty.
      Jestem w stanie "wejść w Twoje buty", zwłaszcza że moja sytuacja jest podobna. Mój syn też nie chce mieć z nami nic wspólnego. Zresztą nasz kontakt byłby trudny, bo nie zamierzam udawać, że akceptuję jego sposób życia. Pozostaje nam dzielić się naszymi doświadczeniami i emocjami w grupie ludzi, którzy to rozumieją i mieć nadzieję.
      Ja takiej nadziei wciąż nie tracę, a Tobie życzę żeby Dzień Wielkiej Zmiany nadszedł jak najszybciej.

      Usuń

Prześlij komentarz