Przejdź do głównej zawartości

Jak właściwie jest z tą marihuaną?



No, to wbiję trochę kij w mrowisko…

Wprawdzie ożywiona dyskusja – czy marihuana jest cudownym lekiem, który jakieś złośliwe gnomy postanowiły uczynić nielegalnym, zapewne dla przetrzebienia ludzkości i zajęcia jej habitatu, czy też trucizną, która wybije w pień wszystkie nasze niewinne dziatki – jakoś ostatnio ucichła, ale jako osoba pracująca na co dzień z młodzieżą i, chcąc nie chcąc, ocierająca się o jej poglądy, często wspinam się na szczyty zaskoczenia, jak mało ta młodzież wie, a jak bardzo oręduje za legalizacją.

Jeśli chodzi o marihuanę medyczną, nie będę tu zajmowała stanowiska, bo nie jestem medykiem. Wprawdzie jakiś czas temu popełniłam artykuł o medycznej marihuanie i w trakcie długotrwałego studiowania różnych mądrych pism medycznych z całego świata, doszłam do przekonania, że, i owszem – cannabis może być doskonałym środkiem pomocniczym w leczeniu kilku chorób, a w kilku innych może łagodzić objawy, no ale, niestety zioło jeszcze nikogo z niczego trwale nie wyleczyło. Ale, jak już wspomniałam, nie jestem lekarzem, stąd nie będę upierać się przy moich wnioskach. Ja tylko staram się czytać ze zrozumieniem.

To jak z tym użyciem rekreacyjnym? Podeprę się moim własnym doświadczeniem. W kwestii palenia trawy nie jestem dziewicą. W czasie studiów, moje poglądy na wiele spraw były, najoględniej mówiąc, dość libertyńskie. Nie uważam, żeby fakt, że parę razy sięgnęłam po zioło był chwalebny, ani też bardzo wstydliwy, uważam jedynie, że miałam ogromne szczęście, że te parę razy wystarczyło. Otóż pierwsze dwa jointy były zupełnie sympatyczne. Droga młodzieży, która zbłądzisz nie wiadomo po co na ten blog, żebyśmy się dobrze zrozumieli – zupełnie sympatycznie nie oznacza, że była to przyjemność, za którą oddałabym wówczas wszelkie inne radości. Po prostu – miło było. Któryś kolejny raz (no, nie róbcie teraz ze mnie ćpuna – nie paliłam więcej, niż na palcach obu rąk można policzyć, i to w przeciągu ładnych paru lat) już wcale nie było miło – czułam paniczny lęk i chęć ucieczki. I to był koniec moich psychoaktywnych eksperymentów. Ponadto, po każdym paleniu, kolejny dzień był wypełniony jakimś koszmarnym lękiem i jakąś taką „dezintegracją osobowości”.

Ale moje doświadczenia to wprawdzie prawda, ale dawno, należą do przeszłości i są wyłącznie moje. Ważniejsze jest to, że coraz więcej doniesień medycznych potwierdza, że palenie marihuany powoduje długotrwałe, jeśli nie trwałe zmiany w strukturach mózgu. Droga młodzieży – nie polecam, mózg ma to do siebie, że przydaje się przez całe życie. Drodzy rodzice – nie wierzcie, jeśli latorośle będą Wam farmazony opowiadać, że ziółko to samo zdrowie.

I jeszcze, mój ulubiony argument za jaraniem – marihuana jest bezpieczniejsza od alkoholu. No, to akurat jest prawda. Tak, jak grypa jest bezpieczniejsza od dżumy. Czy naprawdę oznacza to, że mamy się celowo zarażać grypą?

I niech Wam nikt nie wmówi, że zioło nie uzależnia. Jest coraz więcej badań, potwierdzających, że jak najbardziej – można stać się ćpunem THC. I wcale niekoniecznie zacząć brać twardsze narkotyki. Uwierzcie – uzależnienie od marihuany wcale się nie różni od uzależnienia od innych środków, wcale nie jest bardziej trendy, czy cool.

Żeby nie było – mój syn jest uzależniony od THC. Może teraz już też od innych środków. Ale na początku zioło było trendy, cool, zdrowe i bezpieczne.



Omal zniszczona przez zioło, była narkomanka obawia się, że inni uzależnią się od legalnej marihuany

„Byłam nie lepsza od kokainisty”, mówi kobieta, która przestała jeść i spać pod wpływem palenia marihuany.

Kobieta pochodząca ze wschodniej części Nowej Fundlandii, która twierdzi, że używanie marihuany prawie zniszczyło jej życie, obawia się, że legalizacja tego narkotyku skrzywdzi wielu ludzi.

„Przeraża mnie to, złości i rozczarowuje. Stałam się ćpunką z powodu trawy, a ustawodawstwo sprawi, że więcej ludzi stanie się takimi, jak ja. Bardzo chorymi” – powiedziała.

Potrzebowałam zioła, żeby przetrwać.
Nie obchodziło mnie, czy krzywdzę innych ludzi.
Nie obchodziło mnie, co marihuana robi ze mną
– Jane Doe.

„To sprawia, że mam problem z legalizacją marihuany – prawda jest taka, że uzależni się więcej ludzi.”

Stacja CBC News zgodziła się na ochronę tożsamości i nazwała ją Jane Doe.

Jane powiedziała, że wie o tym, że większość użytkowników marihuany nie uzależnia się od niej ale ona sama stanowi dowód na to, że niektórzy użytkownicy stają się głęboko zależni od cannabis.

„Wszystko, bez czego nie możesz funkcjonować jest uzależniające,” – powiedziała.

„Potrzebowałam marihuany, żeby przeżyć. Nie obchodziło mnie ani to, że krzywdzę ludzi dookoła, ani to, że krzywdę robię samej sobie. Tak działa ćpun.”

Doe przestała palić trawę, ale jak zauważa, w pewnej chwili stałe użycie marihuany miało poważny, negatywny wpływ na jej zdrowie. Przestała spać i jeść, a jej waga spadła o ponad połowę.

„Wszystko, czym się zajmowałam, to palenie trawy. Jestem takim samym ćpunem, jak kokainista, heroinista, czy alkoholik.”

Osobowość uzależnieniowa

Lider Conception Bay North – grupy, która pomaga uzależnionym, uważa, że bez wszelkiej wątpliwości Jane Doe ma rację.

„Ludzie uzależniają się od zioła” – mówi Jeff Bourne, dyrektor U-Turn, centrum walki z uzależnieniami w Carbonear.

Dodaje: „Mam skłonność do uzależnień. Dlatego dla mnie narkotyk to narkotyk, niezależnie, czy będzie to alkohol, marihuana, czy kokaina. Wszystkie one uzależniają. Więc, jeśli ktoś ma osobowość skłonną do uzależnień, no cóż – uzależni się.”

Bourne twierdzi, że ma mieszane uczucia co do legalizacji marihuany. Ma nadzieję, że będzie to oznaczać, że jej użytkownicy będą mieli dostęp do bezpiecznego źródła zakupu marihuany, która nie będzie pomieszana z innymi, potencjalnie niebezpiecznymi substancjami.

Naukowe potwierdzenie

Konsultant do spraw zapobiegania narkomanii w organizacji Eastern Health uważa, że badania potwierdzają pogląd, że marihuana uzależnia.

„Odpowiedź brzmi: tak. Oczywiście, że marihuana jest substancją uzależniającą,” – mówi Wayne Bishop.

Około 12% Kanadyjczyków używało cannabis w ostatnim roku. Z tych 12%, wiemy że w przybliżeniu u 9% rozwinie się jakieś zaburzenie związane z nadużywaniem substancji psychoaktywnych jako efekt używania marihuany.”

Bishop uważa, że badania potwierdzają także, że marihuana może uzależniać zarówno psychicznie, jak fizycznie.

Dodaje też, że osoby, które uzależniły się, a następnie zaprzestały palenia, doświadczają objawów odstawiennych, takich jak nadmierna potliwość, bóle i dyskomfort fizyczny.

Mogą także odczuwać niepokój i stres, jak twierdzi, na skutek psychicznych objawów odstawienia.


Mark Quinn - oryginalny tekst

(tłumaczenie i adaptacja Ewa Karolczak-Wawrzała)

Komentarze