Przejdź do głównej zawartości

Wiadomość od Twojego uzależnionego bliskiego

Żyję z uzależnieniem mojego dziecka już ładnych parę lat. Przez ten czas wiele się nauczyłam i czasem nawet wydaje mi się, że oswoiłam problem, że wiem o co chodzi i mam „temat intelektualnie rozpracowany”. Ale przychodzą takie okresy, niezależnie od tego, czy coś się dzieje, czy właśnie panuje cisza (teraz dzieje się…), że żadna edukacja, żadne dociekliwe studiowanie, nie zdejmują ze mnie … cierpienia. I mimo, że mam już dużo lat, że właściwie radzę sobie z rzeczywistością, znów jestem małą, przerażoną dziewczynką, albo jedyne czego pragnę, to położyć się i przestać istnieć. Postanowiłam się tego nie wstydzić, bo wiem, że Wy – rodzice i bliscy uzależnionych też możecie takie stany przeżywać, więc pewnie właśnie trzeba o tym otwarcie mówić. Ja dziś próbuję zrzucić z siebie jakiś cholerny ciężar, który, od parunastu dni odbiera mi możliwość zaczerpnięcia oddechu. Ugotowałam rosół – mój pierwszy w życiu rosół zgodny z rytuałem i tradycją. Jest lepiej.
A teraz zostawiam Was z Lorelie.

Wiadomość od Twojego uzależnionego bliskiego

Kochaj mnie ale proszę nie chroń mojego uzależnienia, nie „umożliwiaj”.
Będę próbował przekonać Cię, że potrzebuję pomocy.
Będę mówił, że potrzebuję pieniędzy na jedzenie, na mieszkanie, czy na paliwo, ale jakiekolwiek pieniądze od Ciebie dostanę, natychmiast zostaną wydane na narkotyki.

Może wyglądam jak osoba, którą kochasz, ale moja choroba kontroluje wszystko, co robię.
Nasze rodziny to pierwsze osoby, do których zwracamy się o pieniądze. Zachowujemy się wobec Was paskudnie. Jeśli odmawiacie, zaczynamy krzyczeć, manipulować. Mogę Ci powiedzieć, że mnie nie kochasz.
– „Zrozum, ja głoduję!
– Jaką Ty jesteś matką/żoną, jakim Ty jesteś ojcem/mężem?!
– Będę bezdomny!
– Dilerzy mnie ścigają!” – mogę nawet grozić, że zrobię sobie krzywdę.
Jeśli zagrożę samobójstwem – zadzwoń po pogotowie. Jeżeli to blef, więcej tego nie zrobię. Jeśli mówię to serio, to uratujesz mi życie.

Jeśli będę w stanie Cię zmęczyć i wywołać w Tobie poczucie winy, prawdopodobnie jesteś „umożliwiaczem”.
(Zauważ, że umożliwianie nie jest aktem pomocy, jest aktem, dzięki któremu Ty poczujesz się lepiej. Tak, jak ćpanie sprawia, że ja się czuję lepiej. To tymczasowa ulga, która stwarza długotrwałe problemy).
Potrzebuję wiedzieć, że mówisz serio i że nie mogę Tobą manipulować.
Tak długo, jak długo poddajesz się mojej manipulacji, nie będę trzeźwy.
Nie stanie się to aż do chwili, kiedy wszyscy moi „umożliwiacze” przejrzą na oczy.
Wtedy dopiero poszukam pomocy.
A wreszcie, jeśli nawet wtedy nie będę chciał sobie pomóc, zaangażuj profesjonalnych interwentów, albo sprawdź na jakie działania wobec mnie zezwala Ci prawo.

Nie spodziewaj się, że spodobają mi się Twoje czyny przeciw mojemu uzależnieniu.
Jeżeli jest mi z Tobą dobrze, to prawdopodobnie umożliwiasz dalszy rozwój mojej choroby.
Proszę, nie bierz tego zbytnio do siebie. W tej chwili nie jestem całkiem przy zdrowych zmysłach. Moje myślenie, nie jest teraz moim sprzymierzeńcem. Kiedy wytrzeźwieję, serdecznie podziękuję Ci za pomoc. Do tego czasu powtarzaj „tak” miłości do mnie i „nie” mojemu uzależnieniu.

Lorelie Rozzano - oryginalny tekst

(tłumaczenie i adaptacja Ewa Karolczak-Wawrzała)


Komentarze

  1. Bo pomoc w naszym rozumieniu nie ma nic wspólnego z prawdziwą pomocą jeśli odnosi się to do osoby uzależnionej. Ile czasu zajęło mi pojęcie tego że każda wyciągnięta ręka to kolejna przećpana noc mojego męża. Tylko "twardą miłością"... Ile razy to słyszałam? I ile razy dzięki niej zostałam uwolniona najpierw ja od nałogu męża potem on sam zrobił krok do trzeźwości. Tego nie można próbować zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz